BY BYĆ TAM, GDZIE SĄ JUŻ CELNICY I NIERZĄDNICE
Mt 21, 28-32
Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: «Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy”. Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi». Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć».
Prorok Ezechiel działał i głosił słowo wśród Izraelitów deportowanych do niewoli babilońskiej. Był to trudny czas dla żyjących w niewoli członków narodu wybranego, ale też czas refleksji dotyczącej relacji Izraela do Boga, czas tęsknoty i wyczekiwania na wypełnienie się Bożych obietnic. W poprzednich tygodniach czytaliśmy w Kościele teksty właśnie tego proroka próbujące ustawić kwestię kary za grzech. Odpowiedzialność zbiorowa ma zostać zastąpiona odpowiedzialnością indywidualną. Dzisiejszy tekst z pierwszego czytania jeszcze bardziej uściśla tę kwestię, ale też uwypukla błędny sposób rozumowania Izraelitów. Bóg bowiem przez proroka Ezechiela pragnie wyjaśnić, że nie tyle przeszłość, utarte opinie o człowieku, jego stanowisko, albo doskonały kamuflaż będą wyznacznikiem jego usprawiedliwienia. Bo nawet jeśli całe moje życie do dzisiaj było nędzą i rozpaczą, ale pozwoliłem łasce Bożej przebić się przez skorupę mojej niewiary, buntu czy łajdactwa i wróciłem do Boga, to dlaczego nie mam być przez Niego przyjęty i obdarowany zeszłotygodniowym denarem zbawienia? Ale jeśli, dajmy na to żyłem uczciwie i po Bożemu i dzisiaj od mojego Boga odpadłem wchodząc w mysterium iniquitatis, czyli w rzeczywistość zła i ciemności, to czy mam prawo oczekiwać na życie z Bogiem, którego zaniedbałem i odrzuciłem? Dlatego Bóg pyta Izraelitów i nas dzisiaj: „Czy mój sposób postępowania jest niesłuszny, czy raczej wasze postępowanie jest przewrotne?” Zapewne doświadczenia z życia szkoły, pracy czy relacji międzyludzkich są nam wszystkim wspólne. Jakże często bywa tak, że uczeń lub student, który na początku wystartował bardzo dobrze, dał się poznać jako ten mądry, solidny, pracowity, itd. Nawet jak w późniejszym okresie zacznie zawalać, to i tak albo się mu podciągnie ocenę, albo jakoś usprawiedliwi, bo to jest ten dobry uczeń. Ten zaś, który dopiero po jakimś czasie zabrał się do roboty, zawsze będzie oceniany niżej i podejrzewany o ściąganie, albo jakąś inną nieuczciwość. Nie ma szansy na bycie lepszym w oczach nauczycieli czy przełożonych, bo to jest ten z łatką, albo z szufladki pod tytułem tuman. Wracając zaś do poprzedniej niedzieli, do przypowieści o zatrudnianych do pracy w winnicy zauważmy podobny schemat przewrotnego myślenia. Ci pierwsi zatrudnieni w winnicy w momencie wypłaty złym okiem patrzyli na to, że gospodarz jest dobry dla każdego. A przecież ci zatrudnieni w późniejszej porze dnia to obiboki, leniuchy i naciągacze. Jak można widzieć ich inaczej i obdarować tak jak nas, którzy siedzimy w tej winnicy cały dzień roboczy. Dobrze, że nikt nie widzi jak my pracujemy unikając wysiłku, chowając się za krzewami marnując czas, ale przecież wszyscy widzieli, że byliśmy tu od początku. To jest dopiero przewrotność! Podobnie zachował się faryzeusz z przypowieści Jezusa, który ocenia celnika, bo go zna i wie kim on jest. Narzuca Bogu swój sposób patrzenia i oceny. Sam zaś trwa w przekonaniu o swojej doskonałości, choć już dawno temu odszedł od Boga i zatrzymał się na pustej religijności i literze prawa. Celnik zaś wrócił skruszony i wyciągnął rękę w stronę Boga a nie litery. Czyż Bóg może mu odmówić? Dlatego powiada Jezus: „ten odszedł usprawiedliwiony”. W pierwszym czytaniu Bóg wzywa nas: „słuchaj jednakże”, a w Ewangelii: „co myślicie?”. Najgorszą postawą wobec Boga i Ewangelii jest indyferentyzm, czyli obojętność. W Apokalipsie słyszymy słowa: „A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust”. Przy czym w tym miejscu w oryginale użyte jest słowo emesai, co znaczy zwymiotować, wyrzygać. Obojętność jest jak trucizna, której trzeba się pozbyć, aby organizm mógł przetrwać. Tak dalece Bogu nie podoba się postawa obojętności. Dlatego trzeba usłyszeć Boże Słowo, zastanowić się i zareagować, podejmując wysiłek i działanie zmierzające do przemiany wewnętrznej i życiowej. W tekście dzisiejszej Ewangelii ten syn, który ochoczo zgodził się wypełnić wolę ojca, nic nie uczynił. Nawet nie podniósł się z miejsca w sensie myślenia i działania. Tylko dla świętego spokoju rzucił na odczepnego, idę. Nie miał ochoty na żaden wysiłek i trud. A nawrócenie rzeczywiście kosztuje i boli. Drugi zaś syn, choć w pierwszej fazie reaguje odmową i złością, podejmuje wyzwanie. Obojętność zabija, ale otwartość na Boże Słowo, nawet jeśli na początku wyzwala w nas ból i niechęć, obawę i niepewność, ostatecznie prowadzi do działania. Prowadzi w ramiona Jezusa, gdyż jest to Słowo życia, mocy, uzdrowienia i prawdy. Jest to przecież Boże Słowo! Najczarniejszy scenariusz dla nas, myślących przewrotnie, czyli polegających na „dobrej”, w miarę bezgrzesznej przeszłości, cieszących się dobrą opinią innych o nas, bo znają nas jako tych „pobożnych”, może się okazać tęsknota, aby być tam, gdzie przebywają już celnicy i nierządnice. Czy zechcemy, jak mówi Jezus, opamiętać się?
Homilia z niedzieli 01.10.2017 do posłuchania. Zapraszam i pozdrawiam. ks. cezary
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz